Las "Bordowych liści"

[Arakiel]

________________
Sorry, że mnie tak długo nie było, nawet nic nie napisałem ale musiałem coś ważnego zrobić przy domu i jakoś  tak zeszło.

[Arakiel]

-Mieszamy się w ich walkę? Wydają sie na niebezpiecznych, zwłaszcza ten elf - powiedział.

[Ksena]

-Może powinniśmy...
Sorki, że ja tak późno ale mama kazała mi umyć wannę. xD

[Arakiel]

-ok. - mruknął i jak to na basiora przystało ruszył pierwszy.
Tylko nie wiedział czy zrobić "wejście smoka" i wskoczyć między walczących czy stać jak debil i się gapić?
Jednak obrał całkiem inną taktykę, czy całkiem to nie wiem, ale inną.
Podszedł do nich.
-Ekhem! - się wtrącił.
-To nie wasze tereny, więc idzcie się gdzieś indziej bić - powiedział stanowczo.
____________________
A spk, ja i tak musiałem gdzieś tam ogłosić wybory na bethę + wejśc na stronkę międzyzdroja poszukać czegoś babci xD

[Ksena]

Poszła za basiorem i stanęła na środku. Ciepły wiatr lekko muskał jej białe, lecz ubrudzone futro. Jej czarne oczy mieniły się w słońcu.
Spoko. xD

[Arakiel]

Spojrzeli na mnie jak na największego wroga.
-A ty kto by rozkazywać nam kto i gdzie ma walczyć?! - prychnął ten cap oschle.
Popatrzyłem na niego drwiąco i rzekłem.
-Nie wasza sprawa kim jestem, macie stąd iść! -warknąłem a zmojego gardła wydobył się groźny, przeszywający dźwięk.
-Zmiataj stąd bo jeszcze coś ci zrobię - pogroził elf.
-Hahaha wy mi? No dobre... -powiedział i dzięki władaniu nad żywiołami spowodował wyładowania elektryczne, które skierował prost na nich, poraziło ich tak mocno, że na chwilę ich sparaliżowało.
-No na chwilę mamy ich z głowy, jednak za chwilę paraliż przejdzie - powiedziałem do Kseny.

[Ksena]

-Co mamy z nimi zrobić?

[Arakiel]

-Zabić?

[Ksena]

Popatrzyła na basiora i podeszła do niego.
-Rób co uważasz za słuszne... -szepnęła mu do ucha

[Arakiel]

Spojrzał na waderę po czym chytrze się uśmiechnął. Wziął w łapę pierwszy, lepszy kamień jaki napotkał i z całych sił walnął każdego w łeb, nie żeby zabić... Tak tylko by bardziej ogłuszyć. Z ziemi wyrosły jakieś korzenie, które oplotły się wokół każdego z ciał. Korzenie z ciałami uniosły się do góry i zrobiły taki slalomik, jak wąż szykujący się do ataku... i.... wystrzeliły wyrzucając gdzieś tam poza basiorów tereny.
-I po problemie - powiedział i chwilę jeszcze patrzył w stronę gdzie zostali wyrzuceni.

[Ksena]

-Chyba tak... -mruknęła cicho.

[Arakiel]

-Too co teraz? -zapytał i się położył.

[Ksena]

-Ja chyba wracam na nasze tereny. I tak jestem tu niepotrzebna. -powiedziała rozciągając się.

[Arakiel]

-Aham, to do zobaczenia - powiedział i sie podniósł.

[Ksena]

-Raczej wątpię... Pa! -zaczęła biec powoli w stronę wyjścia.